Forum o tematyce RPG/PDF
Nowicjusz
Nie odpowiadałem, ponieważ musiałem udawać, że umieram. Krzycząc dalej, jakbym miał omamy spojrzałem na Sawę i szepnąłem - Tak. Bardzo, myślisz, że nam się uda? - złapałem się za głowę i skuliłem. Dobrze, że umiem się rozbeczeć na zawołanie! Zacząłem płakać w niebo głosy, śmiejąc się w duszy "Ja pierdziele, co ja odwalam?"
Offline
Mistrz gry
Templariusze spojrzeli się po sobie, po czym dwójka z nich wystąpiła do Saskii.
-Kuroko Tojio? - zapytał jeden z nich - gdzie są twoi przyjaciele i w jakim są stanie?
Jeden z nich przy tobie klęknął i przyjrzał się ranię na dłoni. Nie była głęboka, ale wyciągnął z torby małą flaszkę pełną niebieskiego płynu, po czym próbował ci wylać ją na rękę.
Dwóch strażników zostało przy barykadzie i coś do siebie szeptali. Co chwilę rozglądali się tu po polach, tam po drzewach w lesie próbując dostrzec coś czego pewnie tam nie było.
Offline
Nowicjusz
Odepchnęłam rękę templariusza. Z przerażeniem w głosie zapytałam:
- Co... Co to jest?! - głos mi drżał. Patrzyłam na niego jak przestraszone zwierzę, nieufnie i podejrzliwie. Zanim zdążył mi odpowiedzieć mówiłam dalej.
- Za Kuroko Tojio... Wystawiony... List gończy... W mieście... Przy karczmie... - mówiłam ciężko, próbując złapać oddech.
- Sądziliśmy, że uda nam się... Pochwycić... - urwałam przełykając głośno ślinę.
- Jednak się przeliczyliśmy... - potarłam ręką czoło.
Machnęłam lewą ręką w stronę z której przyszłam.
- Oni pozostali... Pomóżcie mu... Nam...- zdania stawały się chaotyczne i coraz cichsze. Zamknęłam oczy. Czekałam...
Ostatnio edytowany przez Cygneta (2013-01-12 19:34:39)
Offline
Nowicjusz
Podziękowałem mu. Dokończywszy browar, wyszedłem z karczmy i udałem sie w stronę którą pokazał mi barman.
Offline
Mistrz gry
-Kuroko Tojio jest gdzieś w pobliżu?! - w głosie jednego z dwóch templariuszy pilujących przejścia było słychać strach - Powinnieśmy wezwać wsparcie!
Templariusz klęczący przy tobie wstał.
-Na taką ranę nawet nie warto zużywać mikstury regeneracji - po tych słowach zwrócił się pewnie do tego stojącego przy nim - w dwójkę powinniśmy dać mu radę.
Po chwili obaj zaczęli iść w stronę wskazaną przez Saskię.
W tym czasie jeden ten bardziej opanowany starażnik lasu podszedł do ciebie i podał ci rękę, aby pomóc ci wstać.
-Jak sie nazywasz? - zapytał.
Offline
Nowicjusz
Idąc drogą prowadzącą do północnego lasu spostrzegłem dwie osoby. Pierwsza bardziej widoczna to klęcząca kobieta, która lamentowała nad losem człowieka chyba ludzkiego pochodzenia, który leżał na ziemi z dość wyraźnymi ranami.
"Muszę im pomóc".
Jednak szybko zmieniłem zdanie gdy zauważyłem Templariuszy, którzy wyszli zza zakrętu. Szybko schowałem się za pobliskim wolno rosnącym drzewem przy jednej z działek. Widziałem jak od ich płytowych zbroi odbijały się promienie słoneczne.
"Poczekam jak rozwinie się sytuacja. Nie mogę wkroczyć do czegoś o czym nie mam pojęcia".
Dokładnie przyjrzałem się jednemu z Templariuszów.
"Standardowe zaklęcie... Wzmocnienie na zbroje. Tak samo jak inni Zakonnicy mają tarcze z białego kryształu."
Offline
Nowicjusz
Saskia nie wracała bardzo długo; niemal całą wieczność. W głowie przewracały mi się różne myśli- Może coś się nie udało, coś poszło nie tak?-posmutniałam. W tej samej chwili usłyszałam dobiegające zza pleców kroki i głosy. Było ich więcej niż jeden- Dali się nabrać-pomyślałam, a serce zaczęło mi bić jak szalone. Spojrzałam na Tromona, a mój lament stał się bardziej realistyczny. Czekałam co się wydarzy, ta adrenalina niesamowite.
Offline
Nowicjusz
Byłem bardzo zdenerwowany tym, że Saskia bardzo długo nie wracała. Może nie dali się nabrać? Spojrzałem na Sayię. Wyglądała na smutną. Rozejrzałem się wokół.
Offline
Nowicjusz
Kiedy jeden ze strażników podał mi rękę, by pomóc mi wstać (ja podałam mu swoją lewą rękę), palcami prawej ręki odetkałam korek fiolki, który wcześniej włożyłam do prawego rękawa swojej zniszczonej koszuli. Stężony jad żmii w tej ilości doprowadza do nieprzytomności ofiarę nim poczęstowaną. Nie zabija, ale obezwładnia. Wstając chwiałam się na nogach, a kiedy znalazłam się w pionie przywarłam całym ciałem do strażnika, drżąc zarzuciłam prawą rękę na jego szyję. Nogi się pode mną ugięły i bezwładnym swym ciężarem zawisłam na mężczyźnie odnajdując nieosłoniętą część szyi pomiędzy hełmem a zbroją korpusu. Wychyliłam fiolkę i wylałam jej zawartość na jedyne sensowne miejsce, w które można było zranić rycerza zakutego w zbroję.
Offline
Mistrz gry
Strażnik przez chwilę się miotał, ale nagle upadł na ziemie. Rzucał się na wszystkie strony. Drgawki pośmiertne albo spowodowane działaniem trucizny. Jednak następny strażnik wykazał się dużym refleksem. Chwile później znajdował się tuż przy Saskii, która leżała na ziemi. Templariusz uniusł miecz, przygotowując się do uderzenia.
Saskia bezwładnie zamknęła oczy.
Ale zamiast poczuć ból usłyszała zgrzyt metalu.
Kiedy tylko otworzyła oczy zauważyła mężczyżne w czarnym płaszczu bez kaptura założonego na głowe, którego twarz pasowała idealnie do portretu pamięciowego z ogłoszenia.
-Musicie bardzej uważać - stwierdził, patrząc na ciebie, po chwili jednak dostrzeglaś, że jednym mieczem wciąż powstrzymuje broń templariusza, który był sszokowany zajściem - jeżeli nie masz dobrego planu nie wykonuj go.
Spojrzał na Templariusza i szybko ruszył swoim mieczem, by odbić ostrze przeciwnika. kiedy tylko to zrobił szybkim ruchem wyciągnął drugi miecz z pochwy wiszącej na plecach oraz wstał. Korzystając z sytuacji Białowłosy zaczął wyprowadzać szybkie precyzyjne cięcia pozostawiając małe ślady na zbroi strażnika. Kiedy Templariusz odzyskał równowagę jego zbroja posiadała masze zadrapań o dość znacznej powierzchni.
Trwało to kilka sekund. białowłos uniknął potężnego cięcia odskakując w twoją stronę.
-Uciekaj stąd! - syknął na Saskię.
Po tych słowach natychmiast ruszył ponownie na Templariusza. Zamiast atakować skupił się na unikaniu uderzeń. Wyglądało to tak jak zabawa w kotka i myszkę. Mężczyżnie w czarnym płaszczu przychodziło to bez większego problemu co widać było po jego minie. Lekko uśmiechnięty, ale wygladający poważnie przy każdym uniku czy też sparowaniu cięcia. Za to ruchy Templariusza były coraz cięższe.
Offline
Nowicjusz
Serce waliło mi jak oszalałe, miałam wrażenie ,że wszyscy je słyszą. Kroki były coraz wyraźniejsze. Kątem oka spostrzegłam dwóch zbliżających się templariuszy,jednak udawałam że ich nie widzę i nie słyszę. Saski z nimi nie było- tylko co to oznaczało? Wsunęłam powoli rękę do kieszeni i chwyciłam sztylet nie wyciągając go, może być potrzebny. Czekałam aż strażnik zbliży się na tyle by go sięgnąć i odpowiednio wbić ostrze.
-Uspokój się, uspokój nie możesz popełnić żadnego błędu bo zginiemy- powtarzałam sobie w myślach.
- Co się wydarzy, co oni wiedzą i co jest z Saskią?- ta niewiedza była okropna.
Offline
Nowicjusz
"Dopóki nie wyciągną tarcz będę mógł zaatakować z magii, później już nie dam rady nic im zrobić, lepiej przygotuje jakieś zaklecię, jakby było trzeba pomóc."
Otworzyłem księgę, która zwisała z mojego pasa. Spojrzałem na spis treści i otworzyłem na sto siedemnastej stronie gdzie zaczynały się czary bojowe typu błyskawicy. szybko je przejrzałem.
"Większość wymaga większej mocy magicznej niż posiadam, więc chyba wybiorę to."
Otworzyłem na stronie z zaklęciem do przygotowania.
-Fulgur : Parare Incantamenta - szepnąłem, tak by nikt nie usłyszał.
Niestety z tymi słowami nie tylko przygotowałem zaklęcie, ale też wytworzyłem krótki błysk światła, który mógłby być przez kogoś zauważony.
"Mam nadzieje, że nie zwrócili na to uwagi..."
Upuściłem księgę wpatrując się w kobietę siedzącą na klęczkach. Wydawała się nienaturalna. Jakby coś przed chwilą sobie uświadomiła i nie chciała dopuścić do takiego rozwinięcia sytuacji.
Offline
Nowicjusz
Kiedy tak udawałem umierającego, zobaczyłem templariuszy, wychodzących zza rogu uliczki. Nie było przy nich Saski.
"Cóż się mogło stać!?" - pomyślałem przerażony.
Ale nie mogłem teraz się tym zamartwiać! Udawałem dalej, że Kuroko Tojio mnie zaatakował.
Już miałem tego wszystkiego dość! Chciałem po prostu wyjść z tego całego gówna zwanego miastem!
Od tego krzyku boli mnie już powoli gardło. Oby te wszystkie wysiłki były tego warte!
Offline
Nowicjusz
Po paru godzinach błądzenia i zwiedzania miasta wkońcu dotarłem do dzielnicy rzemieślniczej.
Czeladnik ze mnie marny, ale i tak nie mam nic do roboty.
znalazłem dom rzekomego Lendosa i zapukałem do drzwi.
Offline